Dla człowieka uzależnionego od alkoholu przyjazd do stacjonarnego ośrodka terapii uzależnień na pierwszą w jego życiu terapię, stanowi zawsze spory stres. Powodów tego stresu jest wiele. Jednym z nich są różne mity i fałszywe wyobrażenia takiego miejsca izolacji. Wielu pacjentów już po kilku dniach pobytu na odwyku jest na ogół mile zaskoczonych warunkami i klimatem relacji w ośrodku. Wtedy często opowiadają o tym, że mieli przed przyjazdem wizję ponurego „psychiatryka” z kratami w oknach, siłowo przygotowanym do konfrontacyjnych działań personelem, że już o wizjach przypinania w pasy do łóżka i faszerowania prochami typu „głupi Jaś” nie wspominając. I do tego perspektywa wielotygodniowego pobytu w nowym miejscu, wypełniona lękami typu: „Czy ja się tutaj odnajdę? Czy sobie poradzę z wymaganiami terapii?”
W skrócie:
Nie wspominając o tym jaka motywacja przyświecała przyjazdowi nowego pacjenta do ośrodka. Często to niestety jest motywacja zewnętrzna: rodzina przymusiła do terapii, grożąc przykrymi konsekwencjami, czasem poważne problemy zdrowotne, czy to psychiczne czy fizyczne, lub ucieczka przed czekającymi konsekwencjami prawnymi wypadków spowodowanych po pijanemu, czekających rozpraw, zabranych praw jazdy…
Wielu uzależnionych od alkoholu, rozpoczynających terapię, jest bardzo mocno osadzona w tzw. mechanizmach uzależnionego myślenia. Często minimalizują swoje uzależnienie, czasem sprowadzając go do ostatniego, wzmożonego picia przed przyjazdem. Jakby z ich świadomości wyparowały lata pijaństwa, wcześniejsze kryzysy, sygnały ostrzegawcze i spory czas, gdy wmawiali sobie i innym, że alkohol nie jest dla nich problemem, że sami sobie z nim poradzą, że nie potrzebują żadnej pomocy z zewnątrz.
Kiedy jednak kolejne incydenty zaprzeczają tej tezie, a bliscy tracą już cierpliwość dla ich obietnic bez pokrycia, wtedy dopiero decydują się na terapię. Ten pierwszy okres przed podjęciem decyzji w literaturze fachowej opisany jest jako stan prekontemplacji. Można by go scharakteryzować stwierdzeniami pacjenta typu: ”Nie widzę problemu, nie mam potrzeby, żeby cokolwiek zmieniać”. Kiedy jednak problemy się spiętrzają osoba uzależniona wchodzi w stan tzw. kontemplacji. Pojawiają się myśli typu: „A może jednak mam problem? Może dobrze byłoby coś zmienić?” kolejny etap dochodzenia do zmiany, to faza przygotowania: „Przyszedł czas, żeby wprowadzić zmianę. Tylko jak?” Potem już tylko pozostaje decyzja o podjęciu działania: „Zrobię to teraz, tak będzie dla mnie najlepiej”. Ostatnim etapem gotowości pacjenta do zmiany jest etap tzw. podtrzymania. W tym okresie, który na ogół ma już miejsce w ośrodku terapii uzależnień, pojawia się myślenie typu: „Dobrze mi z nowym zachowaniem, nie chcę już wracać do starego”. Kiedy pacjent dojdzie do tego momentu pracy nad sobą, można już mówić o prawidłowej, wewnętrznej motywacji do zdrowienia.
Wcześniej często pacjenci w pierwszych dniach pobytu w ośrodku za swoje picie obwiniają innych ludzi, świat zewnętrzny. „Piję przez żonę; piję bo nikt mnie nie rozumie, bo ludzie mnie odrzucają. Bo mnie partner porzucił; bo miałem trudne dzieciństwo” itp. Kiedy w trakcie terapii pacjent zaczyna odkrywać prawdę o swoim uzależnieniu i zaczyna rozumieć swój udział w jego rozwoju, poza nadzieją na wyjście z choroby alkoholowej pojawia się często pewnego rodzaju euforia, zwana też czasem fazą „miodowego miesiąca”.
Ale w trakcie terapii pojawiają się też kryzysy typu: zniechęcenie, przemęczenie terapią, zwątpienie w jej sens, w to czy pacjent sobie poradzi po wyjściu z ośrodka. Ta faza terapii jest nazywana często „fazą muru”.
Zobacz także: Jak pomóc alkoholikowi, który nie chce się leczyć?
Niezwykle ważną rolę spełniają w tych sytuacjach terapeuci, którzy dbają zarówno o odpowiedni poziom motywacji, jak i pomagają w pokonywaniu pojawiających się u pacjenta barier. Kiedy proces ten przebiega prawidłowo, to pod koniec pobytu w ośrodku pacjent jest w stanie przy pomocy terapeuty i zdobytej na terapii wiedzy przygotować plan dalszej terapii, opracować swoją sieć wsparcia oraz zbudować swoje strategie radzenia sobie z sytuacjami zagrożeń, które po wyjściu z ośrodka wcześniej czy później się pojawią.
Dwa stany przed wyjściem mogą stanowić pewne zagrożenie dla dalszego procesu trzeźwienia: nadmierna pewność siebie lub zbyt duży poziom lęków. Ale najgorszym wariantem jest brak realizacji koniecznych do procesu dalszego zdrowienia działań. Jeżeli pacjent realizuje założenia swojego planu, stosuje się do zaleceń terapeutycznych, kontynuuje terapię, korzysta z grup wsparcia, to tak jakby sam sobie dawał gwarancję na dobre, szczęśliwe, trzeźwe życie.